Początek maja w Mysłowicach upłynął pod znakiem niecodziennego incydentu z udziałem Straży Miejskiej i nietrzeźwego mieszkańca, który postanowił zażartować z mundurowych – niestety w sposób mało śmieszny i przede wszystkim nielegalny.
W czwartek 2 maja około godziny 20:00 mysłowiccy strażnicy miejscy otrzymali zgłoszenie o rzekomo zablokowanym dojeździe do skrzynki transformatorowej. Sytuacja, która w pierwszej chwili wydawała się poważna i mogąca zagrażać bezpieczeństwu publicznemu, okazała się… zwykłym fałszywym alarmem. Na miejscu nie było żadnych nieprawidłowo zaparkowanych pojazdów, za to czekał tam nietrzeźwy mężczyzna, który zamiast udzielić informacji, wszczął awanturę.
Mężczyzna został przewieziony do Izby Wytrzeźwień, gdzie spędził resztę majówki w mniej komfortowych warunkach niż zapewne planował.
Sprawa nie zakończy się jednak na porannej kawie i moralnym kacem. Straż Miejska skierowała wniosek do sądu o ukaranie mężczyzny za bezpodstawne wezwanie służb oraz naruszenie porządku publicznego. W grę może wchodzić również odpowiedzialność za znieważenie funkcjonariuszy.
W tym miejscu warto przypomnieć, że zgodnie z art. 23 ustawy o strażach gminnych, strażnik miejski jest funkcjonariuszem publicznym. Od 26 marca 2025 roku obowiązuje zaostrzony przepis: każdy, kto naruszy nietykalność cielesną strażnika podczas wykonywania przez niego obowiązków służbowych, może trafić za kratki nawet na 3 lata. Nie mówiąc już o grzywnie lub karze ograniczenia wolności.
Wniosek? Zanim ktoś zdecyduje się na „żart” z udziałem służb miejskich, warto zastanowić się dwa razy. Fałszywe zgłoszenia nie tylko dezorganizują pracę funkcjonariuszy, ale też narażają innych mieszkańców na niepotrzebne ryzyko. A jak pokazuje ten przypadek – skutki takiej „zabawy” mogą być naprawdę kosztowne.
gm
źródo: Straż Miejska Mysłowice
