W ostatnich dniach doszło do burzliwego spotkania w Urzędzie Miasta Mysłowice, które postawiło mieszkańców dwóch zabytkowych kamienic w bardzo trudnej sytuacji. Kilkunastu lokatorów budynków przy ulicy Powstańców 12 i 12a, niektórzy mieszkający tam od kilku pokoleń, zostało postawionych przed faktem dokonanym – muszą na stałe opuścić swoje mieszkania.
Dwugodzinne spotkanie z władzami miasta, w którym uczestniczyli dyrektor Miejskiego Zakładu Gospodarki Komunalnej oraz wiceprezydent Mateusz Targoś, nie przyniosło oczekiwanego przez mieszkańców przełomu. Lokatorzy liczyli na konstruktywny dialog w sprawie naprawy wadliwych kominów, jednak zostali poinformowani o nieodwracalności decyzji o wysiedleniu.
„Powrotu nie będzie” – te słowa dyrektor MZGK Małgorzaty Książek-Grelewicz zabrzmiały jak wyrok dla zgromadzonych mieszkańców. Decyzję o konieczności opuszczenia lokali uzasadniono względami bezpieczeństwa, powołując się na ekspertyzę firmy kominiarskiej współpracującej z MZGK.
Szczególnie kontrowersyjnym aspektem sprawy jest kwestia praw lokatorskich. Mieszkańcy nie będą mogli skorzystać z uprawnień gwarantowanych przez art. 10 ustawy o ochronie lokatorów, który w normalnych okolicznościach zapewniałby im między innymi:
– prawo powrotu do mieszkań po zakończeniu napraw;
– utrzymanie dotychczasowej wysokości czynszu;
– zwrot kosztów przeprowadzki.
Dyrektor MZGK argumentuje, że planowany remont znacznie przekroczy okres 12 miesięcy, co automatycznie wyklucza zastosowanie tego przepisu. Poza naprawą kominów zdecydowano również o konieczności remontu dachów, mimo braku formalnych nakazów wynikających z przeglądów technicznych.
Mieszkańcom zaproponowano lokale zamienne wyposażone w centralne ogrzewanie, jednak wiąże się to z wyższymi opłatami czynszowymi. Dla wielu lokatorów, szczególnie tych starszych i długoletnich, perspektywa przymusowej przeprowadzki i wyższych kosztów utrzymania stanowi poważne wyzwanie.
Decyzję MZGK popiera wiceprezydent Mateusz Targoś, który reprezentuje stanowisko władz miejskich w tej sprawie. Mieszkańcy rozważają podjęcie kroków prawnych, jednak na tym etapie ich szanse na pozostanie w dotychczasowych lokalach wydają się niewielkie.
Sprawa ta rodzi pytania o sposób traktowania wieloletnich najemców mieszkań komunalnych oraz o transparentność procesu decyzyjnego w przypadku tak drastycznych zmian w ich sytuacji życiowej. Pozostaje również kwestia, czy rzeczywiście nie istnieją alternatywne rozwiązania, które pozwoliłyby na przeprowadzenie niezbędnych remontów bez konieczności trwałego wysiedlenia mieszkańców.
jb