Manipulant, kłamca czy zła baletnica?

W ostatnich dniach dużym echem odbił się program „Kontrowersje” wyemitowany w telewizji ITVM podległej prezydentowi Dariuszowi Wójtowiczowi. Prowadzący, pochodzący – jak sam podkreśla – z Sosnowca, z którego wiedzą i doświadczeniem o Mysłowicach można polemizować, zmierzył się w wywiadzie z radną Dorotą Konieczny-Simela. Wynik tego starcia był możliwy do przewidzenia – radna zdeklasowała prowadzącego, obnażając jego niekompetencję oraz brak przygotowania. W wywiadzie radna ujawniła kłamstwa i propagandę sukcesu prezydenta Wójtowicza, dostarczając mieszkańcom prawdy, której dotychczas próżno było szukać na tym kanale informacyjnym.

 

Nieudolność tego występu nie mogła umknąć uwadze opinii publicznej, co najwyraźniej stało się iskrą zapalną dla aktywności prezydenta. Dariusz Wójtowicz, zamiast wyciągnąć wnioski z tej kompromitacji, postanowił uderzyć w swoich oponentów, próbując zakrzyczeć medialną klęskę. Mieszkańcy Mysłowic coraz częściej porównują telewizję ITVM do stacji TV Republika, nazywając ją „szczujnią” szerzącą nienawiść i kłamstwo.

Prezydent Dariusz Wójtowicz po raz kolejny raczy nas swoją literacką twórczością, tym razem w postaci wpisu na swoim blogu, który rzekomo ma wyjaśniać kulisy uchwalenia budżetu miasta na 2025 rok. Jednak żaden wnikliwy czytelnik nie ma wątpliwości, że to kolejne narzędzie propagandy i manipulacji, mające na celu odwrócenie uwagi od własnych niepowodzeń i zaniedbań. Przeanalizujmy więc to „dzieło literackie” z należytą uwagą, choć nie bez ironii.

Chamstwo i hejt? Poprosimy o konkrety!

Prezydent z powagą wyraża swoje oburzenie nad rzekomymi „chamskimi atakami” i „hejtem” ze strony radnych KO. Brzmi poważnie, ale czy padły jakiekolwiek konkretne przykłady? Kiedy? Gdzie? W jakiej formie? Oczywiście żadnych szczegółów nie ma, bo te oskarżenia są jedynie kolejnym przykładem odwracania uwagi od własnych zaniedbań. Może warto zadać pytanie: kto tak naprawdę jest mistrzem hejtu w Mysłowicach? Czyżby ten, kto spędza więcej czasu na Facebooku niż na rozwiązywaniu problemów miasta?

Dla prezydenta Dariusza Wójtowicza i jego wyznawców każde obnażenie kłamstw, braków kompetencji czy wytykanie nieprawidłowości – nawet jeśli robione z troski o dobro miasta – traktowane jest jako hejt i atak. To wygodna retoryka, która pozwala unikać merytorycznej dyskusji i przykrywać własne błędy. Można by powiedzieć za Seneką: „Człowiek, który boi się prawdy, unika światła i żyje w cieniu własnych oszustw”. Czy prezydent naprawdę nie rozumie znaczenia słowa „hejt”, czy może tylko udaje, że nie rozumie, bo jest mu tak wygodniej?

W przeciwieństwie do prezydenta, radni KO i Dorota Konieczny-Simela mogą wskazać konkretne przypadki hejtu oraz napaści, których padli ofiarą. Wystarczy wspomnieć o incydentach z kampanii wyborczej, które obecnie są przedmiotem postępowania prokuratorskiego. Co więcej, przypomnijmy, że Dariusz Wójtowicz przegrał sprawę w trybie wyborczym po ataku słownym na Dorotę Konieczny-Simela, nieustosunkowując się jednak do tej pory do wyroku. Fakty mówią same za siebie, choć dla niektórych prawda zawsze będzie niewygodna.

Czy nie jest paradoksem, że prezydent, który tak gorliwie krytykuje poprzedników i oponentów, sam buduje wizerunek oparty na personalnych atakach i wyśmiewaniu? Publiczne wypowiedzi Wójtowicza często balansują na granicy dobrego smaku, a czasami ją przekraczają.

Budżet bez winnych? Czas zdjąć maskę

Właściwie cały poprzedni rok prezydent spędził na oskarżaniu radnych KO i Regionalnej Izby Obrachunkowej o złą sytuację finansową miasta. Brak pieniędzy na długopisy, zaległości w ZUS-ie, problemy z ZTM – lista grzechów, oczywiście nie jego, ale wszystkich dookoła, jest imponująca. Teraz, gdy budżet przeszedł jednogłośnie, Wójtowicz nagle nie ma na kogo zrzucić odpowiedzialności. Czyżby to był prawdziwy powód jego zaniepokojenia?

Lekcje hipokryzji

W swoim wpisie prezydent poucza radnych o ich roli w strukturach samorządowych, zarzucając im „bezrefleksyjne” jak sami o tym ponoć mówią głosowanie nad budżetem. Problem w tym, że takie słowa nigdy nie padły w przestrzeni publicznej. Trudno więc powiedzieć, czy Wójtowicz nie wie, co pisze, czy po prostu ktoś to napisał za niego – w końcu wykształcenie w duchu partii komunistycznej do czegoś zobowiązuje. Ironia losu polega jednak na tym, że zarzucając radnym brak poprawek do budżetu, prezydent zdaje się nie zauważać, że jego koalicyjny klub WDM-PiS wniósł dokładnie tyle samo – czyli absolutne zero. Można to skomentować słowami: „Kto w cudzym oku drzazgę widzi, w swoim belki nie dostrzega”.
Budżet, najwyraźniej uznany przez radnych WDM-PiS za tak doskonały, że nie wymagał żadnych poprawek, może być interpretowany na dwa sposoby: albo naprawdę uznali go za dzieło wyśmienite, w co trudno uwierzyć, albo zwyczajnie nie mieli odwagi, by cokolwiek zaproponować.
Prezydent zarzuca radnym KO, że poparli budżet skonstruowany przez niego samego, co brzmi jak wyraz niezwykłej hipokryzji. Jak to mówią: „Złej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy”, a w tym przypadku przeszkodą mogła być jego własna niepewność i strach przed odpowiedzialnością. Strach pomyśleć, co by się wydarzyło, gdyby głosowanie nad budżetem przybrało inny wymiar. Czy Wójtowicz ponownie obarczyłby winą wszystkich dookoła za swoje porażki, czy może po raz kolejny uciekłby się do retoryki sukcesu, w której sam zdaje się być najbardziej zagubiony?
Cała ta sytuacja przypomina bardziej teatralne wystąpienie niż poważne podejście do zarządzania miastem. Jeśli prezydent uważa, że wskazanie rzekomego braku refleksji u opozycji jest dowodem na jego kompetencje, to może warto spojrzeć na własne działania i polityczne zaplecze, zanim rzuci się kolejne puste oskarżenia.

Dojna krowa i inne metafory

Prezydent Dariusz Wójtowicz często posługuje się metaforą „dojnej krowy” w odniesieniu do poprzednich władz Mysłowic, sugerując, że miasto było wykorzystywane do prywatnych celów. Jednakże, obserwując jego działania, można odnieść wrażenie, że sam traktuje samorząd jako źródło osobistych korzyści, przypisując własne intencje innym.

W swoich wypowiedziach prezydent często wspomina swojego promotora, byłego prezydenta Grzegorza Osyrę, za czasów którego pełnił funkcję kierownika w Zakładzie Oczyszczania Miasta (ZOMM). Warto zauważyć, że w tamtym okresie otrzymał mieszkanie M5, które do dziś zajmuje. Tego rodzaju benefity mogą budzić pytania o rzeczywiste motywacje i relacje prezydenta.

Co więcej, prezydent Wójtowicz często odnosi się do byłych kadr, podkreślając potrzebę współpracy. Jednakże jego własne decyzje kadrowe wskazują na zatrudnianie osób spoza Mysłowic na kluczowych stanowiskach, co może sugerować brak zaufania do lokalnych specjalistów lub chęć obsadzenia stanowisk lojalnymi wobec siebie ludźmi.

Warto również zwrócić uwagę na działania dyrektor Miejskiego Zarządu Gospodarki Komunalnej (MZGK), Małgorzaty Książek-Grelewicz, która jest zdecydowaną faworytką prezydenta. Jej sposób zarządzania budzi kontrowersje, zwłaszcza w kontekście problemów z remontami kamienic, gdzie mieszkańcy skarżą się na fuszerki i zaniedbania.

W swoim wpisie prezydent Dariusz Wójtowicz odnosi się do Lechosława Koniecznego, nieżyjącego ojca swojej kontrkandydatki, Doroty Konieczny-Simela, podkreślając jego wcześniejsze stanowisko dyrektora MZGK oraz współpracę z byłym prezydentem Mysłowic, Grzegorzem Osyrą. Tego rodzaju uwagi, skierowane w stronę osoby zmarłej, są nie tylko nie na miejscu, ale również świadczą o braku elementarnej empatii i szacunku. Wykorzystywanie rodzinnych powiązań w politycznych rozgrywkach, zwłaszcza gdy dotyczą one osób, które nie mogą się już bronić, jest przejawem braku klasy i etyki. Osoba piastująca urząd prezydenta miasta nie powinna być autorem tego typu działań.

Wstawanie z kolan? Raczej szorowanie po dnie

Aktualne władze Mysłowic lubią podkreślać, jak to miasto „wstaje z kolan”. Tymczasem ranking miast na prawach powiatu świadczy jasno: Mysłowice zajmują ostatnie miejsce w województwie śląskim. Najwyższe zadłużenie w historii, zaległości finansowe i najwyższe opłaty za wodę to jedyne „osiągnięcia”, które z dumą można przypisać tej kadencji.

Co więcej, miasto zmaga się z rosnącymi kosztami utrzymania infrastruktury, a jednocześnie nie może pochwalić się znaczną poprawą życia mieszkańców. Może właśnie dlatego prezydent tak często wraca do przeszłości, by ukryć brak wizji na przyszłość.

Facebookowy prezydent i nauki propagandy

Nie da się ukryć, że prezydent Wójtowicz jest bardziej aktywny w mediach społecznościowych niż na polu rzeczywistego zarządzania miastem. Jego propaganda sukcesu, oparta na postach i transmisjach na żywo, przypomina najlepsze wzorce z czasów PRL-u. Może to tam uczył się retoryki, którą teraz stara się wpoić mieszkańcom Mysłowic?

Wszyscy pamiętamy te legendy o wstawaniu z kolan. Tylko że zamiast poprawy, mamy jedynie kolejne długi, a propaganda sypie się niczym domek z kart. Może czas zrezygnować z tej sztucznej narracji i w końcu wziąć się do pracy?

Toksyczne odpady i inne niewygodne pytania

Na koniec przypomnijmy sobie raport CBA i doniesienia medialne o różnych szemranych powiązaniach prezydenta Wójtowicza, w tym sprawę utylizacji toksycznych odpadów na Brzezince. Czy mieszkańcy Mysłowic nie zasługują na wyjaśnienia? Czy zamiast kolejnych oświadczeń nie powinniśmy oczekiwać konkretnych działań, które poprawią sytuację miasta?

Szanowny Panie Prezydencie, skoro zapewnia Pan, że „nie powiedział Pan jeszcze ostatniego słowa”, to może jednak lepiej byłoby już nic nie mówić? Mieszkańcy Mysłowic już wystarczająco cierpią z powodu ruin, jakie pozostawiły Pana rządy. Może czas zadać sobie pytanie, czy miasto stać na kolejne lata takiej polityki?

 

gm

3.8 10 głosów
Ocena artykułu
Subskrybcja
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najnowszy
najstarszy najwięcej głosów
Wbudowane opinie
Zobacz wszystkie komentarze
Scroll to Top