ZUS jak bank kredytowy dla Mysłowic. Coraz wcześniej brakuje pieniędzy – i coraz więcej
W Mysłowicach historia z ubiegłego roku powtarza się jak zły sen – tylko szybciej. Radny Krzysztof Bąk poinformował, że miasto znów nie jest w stanie uregulować należnych składek ZUS za swoich pracowników. Co więcej, problem pojawił się o cały miesiąc wcześniej niż rok temu. Czy to już tradycja? A może po prostu nowy sposób na zarządzanie finansami?
Miasto znów nie ma na ZUS – po raz drugi, ale wcześniej.
Władze miasta oraz dyrektorzy wszystkich jednostek podległych składają kolejny raz wnioski do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych o odroczenie terminu płatności oraz rozłożenie zaległości na raty. Brzmi jak zwykła procedura? Być może. Problem w tym, że Mysłowice próbują tak funkcjonować drugi rok z rzędu. W zeszłym roku miasto również się zadłużyło, ale w tym – rekord został pobity: problemy finansowe uderzyły już w połowie roku.
Dług wobec ZUS za 2024 r. wynosił 32 miliony złotych i został spłacony do końca marca tego roku – oczywiście z odsetkami, które pochłonęły dodatkowe pół miliona złotych. Wszystko wskazuje na to, że w 2025 roku łączna zaległość wobec ZUS przekroczy 40 milionów złotych. Czy to jeszcze tylko chwilowe problemy płynnościowe, czy już nowy model zarządzania finansami publicznymi?
100 milionów więcej z budżetu państwa – i dalej „nie starcza”
Największe zdziwienie budzi fakt, że brak pieniędzy na opłacenie składek następuje pomimo rekordowych wpływów z budżetu państwa. Rząd w 2025 roku przekazał Mysłowicom aż o 100 milionów złotych więcej niż rok wcześniej w ramach PIT, CIT oraz subwencji (w tym subwencji oświatowej). Te pieniądze miały zabezpieczyć podstawowe potrzeby miasta – jak widać, nie zabezpieczyły nawet najważniejszych.
Dodatkowo, Rada Miasta dała prezydentowi zielone światło na emisję obligacji w wysokości 35 milionów złotych oraz kolejne 8,5 mln zł na wkład własny do inwestycji. Gdzie więc są te środki? I dlaczego mimo tylu źródeł finansowania miasto nie jest w stanie płacić ZUS?
ZUS, transport i kolejne raty. Kreatywna księgowość w Mysłowicach
Wygląda na to, że władze miasta przyjęły model zarządzania oparty na przesuwaniu zobowiązań. Najpierw transport publiczny – opłaty za komunikację miejską od dwóch lat są rozkładane na kolejne lata. Teraz ZUS. Mysłowice traktują państwowe instytucje jak banki kredytowe, finansując bieżące potrzeby za pomocą przesuwania płatności. Kreatywność? A może desperacja?
To nie są działania przejściowe – to już trwały trend. A za każdą taką decyzją idą odsetki i koszty, które ostatecznie pokrywają mieszkańcy.
Kto pyta, ten hejter? Retoryka prezydenta Wójtowicza
Władze miasta od miesięcy odrzucają wszelką krytykę, określając ją mianem „hejtu”. Prezydent Dariusz Wójtowicz, zamiast odpowiadać na konkretne pytania o dramatyczną sytuację finansową miasta, woli opowiadać o tym, jak „pięknie się dzieje w Mysłowicach”. Na ostatniej sesji znów zapewniał, że miasto się rozwija, a wszystkie problemy są wyłącznie wymysłem radnych opozycji.
W tej narracji każda uwaga, każde pytanie o niepokojące dane budżetowe to hejt. A „hejt” – według prezydenta – to wszystko, co nie zgadza się z jego przekazem.
Kiedy zabraknie na pensje?
Z każdym miesiącem ten model funkcjonowania staje się coraz bardziej ryzykowny. Jeśli władze Mysłowic dalej będą odraczać płatności, zaciągać zobowiązania i nazywać krytykę hejtem, wkrótce może zabraknąć nie tylko na składki, ale na wypłaty dla pracowników szkół, żłobków i urzędów.
Ale nie martwmy się – przecież prezydent mówi, że wszystko jest pod kontrolą. A skoro mówi, to tak musi być, prawda?
gm/MT
źródło: ctmyslowice.pl, strona radnego Krzysztofa Bąka